Są też magiczni ...
Niewielki piętrowy, beżowy dom z dużym ogrodem na skraju lasu. Za domem znajduje się szopa zawsze zamknięta na klucz i stajnia dla czterech koni, ale zamieszkuje ją tylko ogier, Darinio. Tadashi mieszka tu ze swoją matką i młodszym o dwa lata bratem, Kei'm.
Offline
Do domu wrócił dawno po zmroku.
telefon oczywiście ucierpiał po dzisiejszych skokach w jeziorze, więc nie wiedział która godzina.
Zanim wszedł do domu pobiegł do stajni.
-Darinio!-krzyknął i uśmiechnął się.
Kary ogier leżał w boksie. Darinio nie posiadał żadnej strzałki czy skarpetek, ale za to miał niesamowicie długie i chude nogi, jednak bardzo wytrzymałe. Oprócz tego miał prawie półmetrową czarną grzywę.
Wszedł do jego boksu i usiadł przy koniu. Ogier spojrzał na niego swoimi dużymi, czarnymi jak noc oczami i trącił go nosem.
Nawet nie spostrzegł, kiedy zasnął.
Offline
Promienie słońca wdzierające się przez dziurę w ścianie oświetliły jego twarz. Ogier stanął nad nim i pociągnął za kołnierz.
-Darinio... choć raz nie mogę się spóźnić... do szkoły...-wymamrotał otwierając oczy i siadając.
Ogier zarżał mu tuż nad uchem.
-Darinio!-wrzasnął gdy włosy stanęły mu dęba.
Wyciągnął z kieszeni telefon, by sprawdzić która godzina, ale oczywiście nie działał.
-Darinio...-mruknął kładąc się znów na sianie i odwracając do konia plecami.-.. idź za mnie ciołku do szkoły... proszę...
Ogier trącił go dość mocno kopytem.
-Dobra! Już!
wstał i poklepał konia po szyi, po czym wyszedł do domu.
Offline
W drzwiach poczuł jak ktoś go do siebie przytula.
-Mamo...-mruknął.-Nic mi nie jest...
Kobieta o kręconych, rudych włosach związanych w kucyk i szmaragdowych oczach cofnęła się o krok.
-Nic? To jest nic?! Zdarte łokcie... rozerwane ubranie! Plecy! Chłopcze, kiedyś cię zabiję... zrobiłabym to teraz ale... i tak jesteś zmęczony. Idź do siebie-wskazała palcem na schody, nie spuszczając z niego wzroku.
-Kocham cię. Dobranoc!
Po chwili trzasnął drzwiami i rzucił się na łóżko.
Offline
Wstał bardzo wcześnie. Jednak na szafce nocnej znalazł kartkę od mamy.
" Jadę wcześniej do pracy. Masz zostać w domu."
-Wal się...-szepnął i przetarł oczy.
Za oknem ledwie świtało.
-Tak kurde, gdzie ty jeździsz tak wcześnie?!-szepnął.
Kei pewnie jeszcze śpi... a skoro mamy nie ma, nie pójdzie do szkoły.
Poszedł do łazienki, wziął prysznic i zmienił opatrunek. Wciągnął znoszone ciemne dżinsy i białą koszulkę z jakimś spranym nadrukiem.
Zbiegł po schodach na dół z plecakiem na ramieniu, rzucił go pod nogi stołu i dorwał się do słuchawki od telefonu stacjonarnego. Znalazł numer do firmy w której pracuje mama.
-Czy Fara Karino pojawiła się już w pracy?-zapytał, nie dając sekretarce dojść do słowa.
-Nie, bardzo mi przykro, ale pani Karino ma dzisiaj wolne.
Odłożył z trzaskiem słuchawkę.
-Nie ze mną te numery...-mruknął i zaczął przygotowywać śniadanie.
Zrób coś dla Keia, za to że nawet nie zorientował się, że miałeś wypadek.
-Dobra myśl.
Kei lubi kawę... Tak jak ja...
-Ale ja nie piję...
Wyciągnął kubek i nasypał tam trochę mielonej kawy i trzy łyżki soli. Zalał ja wodą, dolał mleka i postawił na stole, przy kanapkach. Wziął kawałek kartki i długopis.
"Musiałam wcześniej pojechać do pracy. Zrobiłam ci śniadanie, tak jak zwykle..."
I postawił przy kubku. Zapakował swoje i zarzucił plecach na ramię.
-Ałć...-syknął.
Axel rozwalił ci rower, czekamy na autobus...
z.t
Offline
Drzwi były wyważone, więc z łatwością wbiegł do domu i wskoczył na schody, spadając razem z wysokim mężczyzną na dół. Przygniótł go łapami do ziemi, warcząc.
Wszystko w domu było rozwalone. Kuchnia doszczętnie zdemolowana, tak jak salon.
Offline
Razem z resztą pokazała się przed domem .
- I co teraz ? - spytała Gideon .
- Moment - złapała powietrze- Nienawidze was teleportować ... to wyczeruje - jęknęła .
- Choćcie ... - mruknęła .
Posłusznie rozeslzi się i każdy zaczął wchodzic innym wejściem . Dziewczyna weszła do środka i przemieniła się w czarną jak noc wilczyce o fioletowych ślepiach . Spojrzała na tadashiego i mężczyzne .
Offline
Warknął i zmienił się w człowieka. Złapał mężczyznę za płaszcz i cisnął nim o ścianę. Odpadło trochę tynku, gdy osuwał się na ziemię.
Spojrzał tylko przez chwile na resztę i bez słowa zniknął w kuchni, idąc do piwnicy.
-Kei?!-wrzasnął.-Otwórz!
uderzył pięścią w drzwi na końcu schodów.
Offline
Nic nie usłyszał.
Cofnął się o krok i uderzył bokiem w drzwi, wyważając je.
-Kei?
W świetle z korytarza zobaczył rudowłosą kobietę... w kałuży krwi.
Kei siedział w kącie z głową ukrytą między kolanami.
Offline
Złapał się za framugę, by nie runąć na podłogę.
Kei podniósł głowę. Srebrne oczy miał mokre od łez, a na policzku miał wąską ranę, z której jak łza spływała kropla krwi.
Zrobił dwa susy i znalazł się przy nim. Pociągnął go za rękę, by mógł stanąć.
Jednak chłopak opadł mu bezwładnie w ramiona. Całą bluzkę miał zakrwawioną i rozciętą na klatce piersiowej. Od szyi w dół biegła wąska, czerwona linia, z której wolno spływała krew.
-Zemdlał od utraty krwi...-szepnął.
Złapał go mocniej i wziął na ręce.
-Saph!-wrzasnął.
Offline